Klik klik
klik
Autor:
Kira
Liczba
słów: 2935
Fandom: Plastic Tree
Paring: Tadashi x Ryutaro
Ostrzeżenia:
Wulgaryzmy, erotyka, yaoi, niekanoniczność, niebetowane
— Ryu, Tadashi, kolacja!
Wokalista
niechętnie odlepił wzrok od ekranu monitora i spojrzał na drzwi. Przyglądał im
się chwilę, jak gdyby potrafiły przeteleportować tu jego jedzenie. Niestety,
kawałek drewna nie miał takich magicznych właściwości i brunet z goryczą
zrozumiał, że musi ruszyć dupę i zwlec się na dół.
WinterLover: zaraz wracam, wołają mnie
Wystukał na klawiaturze.
YourOxygen: :c
YourOxygen: Ja też mam zaraz jakąś kolację czy coś właściwie.
WinterLover: smacznego
YourOxygen: Już tęsknię. <3
WinterLover: ha ha…
Ryutaro podniósł się z
obrotowego fotela, przeciągnął i ziewnął przeciągle. Strzyknął kostkami w dłoni
by później nimi potrząsnąć.
—
Ryu, jasna cholera, rusz tu łaskawie dupę! — usłyszał głos z dołu.
Idę przecież — bąknął i otworzył drzwi.
Idę przecież — bąknął i otworzył drzwi.
Zszedł
po schodach i bez namysłu udał się do kuchni.
Przy
stole siedział Kenken, który patrzył na niego z wyczekiwaniem, Akira zaczął już
jeść, a Tadashi co chwila spoglądał na komórkę.
—
O co tyle hałasu? Przecież jestem.
Kenken
zmierzył go zirytowanym wzrokiem.
—
O to, że zawsze musimy na ciebie czekać.
—
Przesadzasz, pięć minut cię nie zbawi — skwitował i zajął miejsce tuż przy
Hasegawie. Ten podniósł wzrok znad wyświetlacza i uśmiechnął się do niego
lekko.
***
WinterLover: już jestem
YourOxygen: <3 <3 <3 <3
WinterLover: …
YourOxygen: Umierałem z tęsknoty.
WinterLover: no nie wiesssszzze, bo ja tesz!!!1!!one!!!1
YourOxygen: Obrażasz mnie ;c
WinterLover: bywa, życie jest ciężkie
YourOxygen: ;c ;c ;c ;c ;c
YourOxygen: Jesteś okrutnym człowiekiem.
WinterLover: wiem
YourOxygen: Nienawidzę Cię.
WinterLover: wiem
YourOxygen: Umrzyj.
WinterLover: dobrze
YourOxygen: Nie umieraj. ;c
WinterLover: przed chwilą kazałeś mi umrzeć ;-;
YourOxygen: Zmieniłem zdanie.
WinterLover: zachowujesz się jak baba w ciąży
YourOxygen: MOŻE JESTEM. BO MOGĘ.
WinterLover: O.o
WinterLover: z kim się puściłeś?
YourOxygen: A co Ci do tego?
WinterLover: może chcę wiedzieć, komu mój mąż daje dupy
YourOxygen: Nic Ci do tego. To moja dupa i moja ciąża.
WinterLover: dobra, jak chcesz, jutro wnoszę o rozwód
YourOxygen: ;c
WinterLover: idę zapalić, dobranoc
YourOxygen: Dobranoc. ;ccccc
Ryutaro westchnął głośno, wyłączył
komputer i sięgnął po pudełko z fajkami.
***
Arimura wszedł na taras.
Spodziewał się spędzić te pięć minut, które chciał przeznaczyć na wypalenie
papierosa, samotnie. Niestety, odrobinę się zawiódł. Tadashi wpatrzony w ulicę
naprzeciw stał, opierając się o balustradę.
— Hej — powiedział wokalista,
stając obok niego.
— Hej — odparł chłodno blondyn,
zaciągając się fajką.
Ryutaro popatrzył w stronę ulicy,
po której leniwie sunęły samochody. Słyszał odległe głosy ludzi zagłuszone
dźwiękami pojazdów.
Tuż nad jego głową poszybował
szarawy obłoczek dymu. Mimo że dla większości ludzi były one raczej obrzydliwy,
brunet lubił jego zapach.
Mmmm, ulubione papierosy o
poranku.
— Hej, ty też słyszałeś ten hałas
w nocy? — zapytał gitarzysta po długiej chwili milczenia.
Arimura głęboko zaciągnął się
dymem.
— Strzelam, że Kenken znowu się
wypieprzył, idąc w nocy do kibla.
Tadashi zaśmiał się krótko i kątem
oka spojrzał na mężczyznę. Gdy Ryu zauważył jego uśmiech, kąciki jego ust
uniosły się nieznacznie.
— A co, nie mam racji? — zapytał z
przekornym uśmiechem.
Gitarzysta nie odpowiedział.
***
— Raz, dwa, trzy, cztery, pięć,
wygrałem. — Ryutaro przeciągnął się i ziewnął.
— Protestuję! Chcę dogrywki! —
oburzył się blondyn, patrząc tępo na planszę chińczyka. Niebieskie pionki stały
równo w swoim „domku”, niestety dwóm czerwonym nie udało się tam dotrzeć.
— Ale wiesz, że i tak przegrasz,
prawda?
Tadashi burknął coś tylko pod
nosem i wrzucił kostkę i planszę do pudełka.
***
YourOxygen: Nie lubię chińczyka.
WinterLover: co czemu?
YourOxygen: Bo tak.
WinterLover: bo tak
YourOxygen: No, tak! ><
WinterLover: no tak
YourOxygen: ;~;
WinterLover: ;-;
YourOxygen: Nienawidzę Cię.
WinterLover: też cię lubię
YourOxygen: PHI!
***
— Mama chciała przyjechać.
— Serio? Z jakiej to okazji?
— Miała jakąś sprawę niedaleko, mówiła, że wpadnie, bo jest akurat
przejazdem niedaleko.
— Spławiłeś ją, prawda?
— No jasne. — Tadashi wyszczerzył
w uśmiechu zęby.
***
— Hej. Jest Ryutaro?
Tadashi zlustrował dziewczynę
spojrzeniem.
— Jest — odpowiedział powoli.
Jakby ostrożnie.
Minuta ciszy zagłuszana odgłosami
ulicy.
— To, em… Zawołałbyś go?
Gitarzysta zmarszczył nos, ale
otworzył szerzej drzwi i zawołał w głąb domu:
— Ryu, jakaś laska do ciebie!
Kobieta uśmiechnęła się do niego
niezręcznie.
***
Blondynka oparła głowę na ramieniu
mężczyzny i sięgnęła do miski z popcornem.
— Ryu, dlaczego tak długo się nie
odzywałeś? — zapytała, obracając w dłoni ziarenko kukurydzy.
— Byłem trochę zajęty. No wiesz,
zespół, te sprawy — odparł odrobinę chłodno. Za chłodno.
Kobieta skrzywiła się. Starała się
jednak wyjść z tego z twarzą.
— Wiesz… Mamy dzisiaj czas, żeby
to wszystko nadrobić, prawda, kochanie? — wymruczała, klękając na kanapie
między jego nogami. Uśmiechnęła się i spojrzała mu głęboko w oczy.
— Prawda.
Blondynka złączyła ich usta w
namiętnym pocałunku.
***
Tadashi siedział na łóżku,
opierając się plecami o ścianę. Co chwila odblokowywał telefon i spoglądał na
komunikator w oczekiwaniu na odpowiedź.
WinterLover: napiszę dzisiaj wieczorem
YourOxygen: Ale obiecujesz?
WinterLover: jasne, że obiecuję
WinterLover: do później
YourOxygen: Aha, trzymam Cię za słowo. Do później.
WinterLover: c:
Korciło go, żeby napisać, żeby
sprawdzić czy przypadkiem go nie ma. Odetchnął głośno i spojrzał na ostatnie
zdania ich dzisiejszej popołudniowej rozmowy raz jeszcze. Westchnął głośno,
zablokował urządzenie i bestialsko rzucił je na łóżko. Wziął ręcznik i
powłóczył nogami do łazienki.
***
Pchnęła go na łóżko. Patrzył, jak
ta siada na nim okrakiem i przysuwa się do jego ust. Uśmiechnęła się.
On też próbował. Ale coś mu nie
wyszło. Zamiast tego na jego wargach pojawił się jakiś koślawy grymas. Kobieta
jednak tego nie zauważyła. Zajęta była rozpinaniem jego rozporka.
Jej oczy błyszczały, twarz
promieniała. Wydawała się tak szczęśliwa.
Ryutaro aż serce ścisnęło się z
żalu. Pluł sobie w brodę, że nie potrafił otwarcie powiedzieć jej prawdy.
Prawdy o tym, że chyba się zakochał.
I to w mężczyźnie.
Pocałowała go. Bardzo namiętnie.
Wiedział, że jej tego brakowało. Bliskości, czułości, seksu i jego.
Na żywo, a nie przez Internet.
Chyba odwzajemnił jej pocałunek.
Nie pamiętał nawet. Bo cały czas myślał o tym, że chyba zawiódł czyjeś
nadzieje.
***
WinterLover: napiszę dzisiaj wieczorem
YourOxygen: Ale obiecujesz?
WinterLover: jasne, że obiecuję
WinterLover: do później
YourOxygen: Aha, trzymam Cię za słowo. Do później.
WinterLover: c:
Jego obietnicę znał już na pamięć.
Przeczytał ją w trakcie jednego wieczora już setki razy.
Siedział na łóżku oparty o ścianę.
Krople wody z jego włosów leniwie spływały na mokre już ramiona i tors.
Zablokował telefon i przysunął urządzenie
do ust. Trwał tak kilka sekund, po czym znów go odblokował i przeczytał po raz
setny pierwszy jego słowa.
WinterLover: napiszę dzisiaj wieczorem
YourOxygen: Ale obiecujesz?
WinterLover: jasne, że obiecuję
Zacisnął powieki.
Po kilku sekundach otworzył oczy i
znów spojrzał na ekran.
WinterLover: jasne, że obiecuję
— Obiecuję… Gówno prawda. —
Zirytowany i rozżalony cisnął telefon na drugi koniec pokoju.
***
— Ryuu…— wyjęczała przeciągle w
jego usta.
Pocałował ją. Ich języki złączyły
się w namiętnym tańcu, a ciała przylgnęły jeszcze bliżej siebie.
Cholera, myślał gorączkowo Ryu,
jeszcze Tadashi usłyszy.
Przeklął szpetnie pod nosem.
Kobieta znów jęknęła, tym razem o
wiele głośniej.
Wokalista niemal natychmiast zasłonił
jej usta dłonią. Nieświadomie wgryzła się w jego palce.
Skrzywił się.
***
Wpatrywał się beznamiętnym wzrokiem w rysę na
ekranie telefonu. Przyciskał guzik z
boku obudowy, by wyświetlić ekran blokady, spojrzeć to na pasek powiadomień, to
na zegarek, i znów zablokować telefon.
Zza ściany słyszał jęki rozkoszy i
gorączkowo wypowiadane słowa, które dzwoniły mu w uszach.
Ryu, oh Ryu, ah, ah, Ryuu!, pobrzmiewało mu w głowie.
Czuł, jakby ktoś go dusił. Jakby
boleśnie ściskał mu szyję.
Ryuuu…!
***
Leżał na łóżku wpatrzony w sufit. Nagle
wydał mu się jakiś niezwykle interesujący.
Na szyi czuł ciepły oddech
blondynki, która leżała przy nim, kurczowo go przytulając.
Tak, jakby miał odejść.
Nagle rozpłynąć się.
Zniknąć.
Tak po prostu.
Zaklął szpetnie pod nosem.
***
Arimura wyszedł na balkon. Obudził
się dzisiaj wyjątkowo wcześnie, właściwie to prawie wcale nie spał, więc miał
pewność, że porannego papierosa przyjdzie mu wypalić samemu.
Naprawdę bardzo się pomylił.
Oparty o barierkę i wpatrzony w
niebo Tadashi stał, trzymając fajkę między dwoma palcami. Spalony tytoń kruszył
się powoli na kafelki.
— Hej.
— Hej.
I znowu zaległa między nimi ta przerażająca, niemal toksyczna cisza.
— Co tu robisz tak wcześnie? —
zapytał w końcu Ryuutaro.
Tadashi podniósł na niego wzrok.
Jego oczy były zapadnięte i dziwnie puste. Jakby trochę bez wyrazu.
— Mógłbym zapytać cię o to samo…
Wokalista wlepił spojrzenie w
kafelki.
— Nie mogłem spać — wyznał.
— Oh, dziwne, bo ja też nie —
powiedział ironicznie blondyn.
Ryu westchnął i sięgnął do paczki
z fajkami, którą cały czas trzymał w dłoni. Wyciągnął jednego papierosa i
zapalił.
Zaciągnął się dymem.
***
Jego przyjaciel dawno już wszedł
do domu, a on sam nadal sterczał na balkonie. Nie miał ochoty wracać do środka,
a w szczególności nie miał ochoty spoglądać na tę blondwłosą zdzirę.
Od samego początku jej nie lubił.
Przecież ona tak bardzo nie
pasowała do Ryutaro. A mimo to nadal z nią chodził, nie potrafił zrozumieć,
dlaczego.
W palcach powoli, jakby od
znudzenia obracał komórkę.
Kiedy urządzenie nagle
zawibrowało, Tadashi omal nie zrzucił je na płytki wykładające balkon. Szybko,
drżącymi palcami odblokował telefon.
To, co zobaczył na ekranie,
spowodowało, że na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
***
— Gdzie SooRi? — zapytał
zdziwiony, wchodząc do kuchni i zastając Ryu siedzącego samego przy stole.
— Wyszła do koleżanki. Mieszka tu
gdzieś niedaleko — odpowiedział beznamiętnie, sięgając po kolejnego chipsa.
— Co ty w ogóle robisz?
— Rozwiązuję krzyżówki.
— Co?
— Pan-Wieczny-Foch-Na-Przyjaciela
na 7 liter, zaczyna się na T, a kończy na shi. Wiesz, co to może być?
Tadashi zaśmiał się cicho.
— Serio pytam! — żachnął się ze
szczerym uśmiechem na ustach.
— Pokaż, gdzie ty to masz? —
Gitarzysta pochylił się nad ramieniem mężczyzny. Ryutaro natychmiast zamknął
zeszyt z krzyżówkami i wyszczerzył się do Hasegswy.
***
— Tadashi! Idziesz?
— Już, chwila!
Gitarzysta po raz ostatni spojrzał
na ekran telefonu, uśmiechając się po raz setny tego dnia.
— Tadashi Hasegawa, gdzie pan
jest?
— No, juuuż!
WinterLover: przepraszam
WinterLover: ale ze mnie dupek ;c
Blondyn zablokował telefon, rzucił
go na łóżko i wyszedł z pokoju, krzycząc „Już idę mamoo!”
***
Siedzieli na kanapie i oglądali
film. Ryutaro trzymał na kolanach miskę z popcornem, do której co chwila
sięgali Kenken, Akira i Tadashi. Czuł się trochę osaczony, no ale cóż miał
zrobić. Miał przynajmniej najlepszy dostęp do prażonej kukurydzy.
Spojrzał na chwilę w bok i jego
wzrok spotkał się z tym Tadashiego. Uśmiechnął się do niego.
***
WinterLover: zastanawiam się czasem
YourOxygen: Hm?
WinterLover: dlaczego życie jest takie skomplikowane
YourOxygen: I Ty pytasz o to mnie…?
WinterLover: tak
YourOxygen: No to powodzenia, bo jestem największym życiowym
nieudacznikiem, jakiego nosiła ta ziemia.
WinterLover: już nie przesadzaj
YourOxygen: Wcale nie przesadzam.
WinterLover: przesadzasz
YourOxygen: No może tak trochę.
WinterLover: trochę
YourOxygen: Ale tylko tak tycień, tycieńkę.
WinterLover: głupek
YourOxygen: ;c
WinterLover: nie płacz ;-;
YourOxygen: Będę.
YourOxygen: Bo jesteś potworem.
WinterLover: wiem, że i tak mnie kochasz c;
YourOxygen: PHI!
YourOxygen: Spierdalaj.
WinterLover: ;ccc
***
— I raz, i dwa, i trzy.
Nim jednak którykolwiek z muzyków
zaczął grać, do Sali wpadła blondwłosa, młoda kobieta.
— Ryu, Ryu! — zawołała od progu.
—SooRi, co ty tutaj robisz? —
zapytał szczerze zaskoczony.
— Szukałam cię i nigdzie nie
mogłam znaleźć. Bardzo wam przeszkodziłam? — zmieszała się, widząc, że trzymali
w dłoniach instrumenty.
— Tak tylko trochę — odezwał się
lekko zirytowany Tadashi.
***
— Plastic Tree! Plastic Tree! Plastic
Tree! — skandowały, a raczej ryczały fanki. Wyciągały dłonie w nadziei, że
któryś z muzyków ich dotknie.
Tadashi był w niebo wzięty. Dawno
już nie mieli koncertu i zdążył już za tęsknić za tą adrenaliną, sceną i
tłumami.
Uśmiechał się jak głupi do fanów i
Ryu. W szczególności do Ryu.
***
Siedział na łóżku w swoim pokoju
oparty o ścianę. W dłoniach ściskał telefon.
—Tadashi, zastanów się, musisz
podjąć decyzję… — szeptał sam do siebie. — Bądź facetem, miej jaja…
Spojrzał na telefon. Na rysę,
która początek miała w lewym górnym rogu ekranu, biegła gdzieś przez pięć
centymetrów na dół w prawo i kończyła się na samym środku wyświetlacza.
— Tadashi, ty idioto…
Odblokował urządzenie.
***
YourOxygen: No jasne. xD
WinterLover: dokładnie
WinterLover: Też bym tak chciał xD
YourOxygen: Hej…
WinterLover: hm?
YourOxygen: Mam Ci coś ważnego do powiedzenia.
WinterLover: serio?
YourOxygen: Ahm.
WinterLover: no to mów
YourOxygen: Ostatnio zauważyłem, że nasze relacje nie są tylko
przyjacielskie
WinterLover: i…?
YourOxygen: Słuchaj, naprawdę Cię lubię…
WinterLover: ale…?
YourOxygen: Ja chyba się zakochałem.
WinterLover: rozumiem
YourOxygen: Serio?
WinterLover: aha
YourOxygen: Nie jesteś zły czy coś?
WinterLover: czemu miałbym?
YourOxygen: Nie wiem.
WinterLover: nic sobie przecież nie obiecywaliśmy
YourOxygen: No wiem, ale…
WinterLover: wszystko jest okey
WinterLover: lecę na kolację
WinterLover: do później
YourOxygen: Do później. C:
***
Ryutaro tępo wpatrywał się w ekran
komputera. Dalej nie wierzył, w to, co przeczytał. A czytał to raz, za razem
przez ostatnie dziesięć minut.
Ukrył twarz w dłoniach.
Czuł się, jakby ktoś ścisnął mu
gardło. Chciał krzyczeć, ale nie mógł, po prostu nie potrafił wydobyć z siebie
głosu.
Od jakiegoś czasu zastanawiał się
nad tym, czy nie zerwać z SooRi i nie wyznać mężczyźnie, co do niego czuje. A
on teraz wyskakuje mu z czymś takim…?
— O, hej, Ryu, szukałam cię,
chciałam zapytać… — urwała, gdy zobaczyła, w jakim stanie jest jej chłopak —
Ryu, coś się stało?
— Nie, to nic takiego… —
odpowiedział słabo. Sam się sobie
zdziwił, bo coś zaczęło w nim wrzeć. Czuł nieuzasadnioną irytację i miał
ochotę się wyżyć.
— Mogę jakoś pomóc? — Te słowa
przelały czarę goryczy. Wokalista popatrzył na dziewczynę z taką nienawiścią,
że ta aż się wzdrygnęła.
— Bardzo mi pomożesz, jak
wypierdolisz z mojego życia — wysyczał, piorunując ją wzrokiem.
— Kochanie, dobrze się czujesz? —
zapytała wystraszona.
— Po prostu idź i nigdy już nie
wracaj! — ryknął, podnosząc się nagle z fotela.
— J-Ja… — chciała coś powiedzieć,
ale po wyrazie jego twarzy wiedziała, że nie powinna.
— Przepraszam… — wyszeptała i
wybiegła z pokoju.
Ryutaro z wściekłości rzucił
myszką o ścianę.
***
Był szczęśliwy.
Tak bardzo szczęśliwy, że
zrozumiał.
Teraz po prostu musi iść do Ryu i
mu o wszystkim powiedzieć. Był świadom, że może go za to znienawidzić, ale
przecież tylko raz się żyje.
Wychodząc z pokoju usłyszał krzyk.
Sekundę później zobaczył jak zza drzwi wybiega SooRi. Chciał zapytać, co się
stało, ale wyglądała na zbyt zdruzgotaną.
Owszem, nie lubił jej, nawet
bardzo, ale to nie znaczy, że miał ją krzywdzić.
Szczególnie jeśli płakała.
— Ryu? — zapytał, pukając w
powietrze. Wszedł do pokoju.
Nigdzie nie widział wokalisty,
najpewniej musiał być w łazience.
Usiadł na krześle obrotowym i
wtedy, całkiem przypadkiem spojrzał na ekran.
WinterLover: aha
YourOxygen: Nie jesteś zły czy coś?
WinterLover: czemu miałbym?
YourOxygen: Nie wiem.
WinterLover: nic sobie przecież nie obiecywaliśmy
YourOxygen: No wiem, ale…
WinterLover: wszystko jest okey
WinterLover: lecę na kolację
WinterLover: do później
YourOxygen: Do później. C:
— C-Co…? — Nie mógł w to uwierzyć.
To przecież niemożliwe… Nie, możliwe, ale bardzo mało prawdopodobne.
— To chyba, kurwa, jakiś żart… —
wymamrotał. Spojrzał jednak na górę strony. Tam jak wół, jawiła się odpwiedź.
Znajomi Wiadomości Profil Wyloguj (WinterLover)
— Tadashi…? — zapytał Ryu,
wchodząc do pokoju. — Co ty tu robisz?
— Ryu, ja…
Wokalista miał wilgotną twarz, a z
jego włosów krople wody powoli kapały na białą koszulę, też zresztą mokrą.
Brunet przyglądnął mu się pytająco
pustymi, niemal trupimi oczami.
Gitarzysta wstał gwałtownie z
fotela i podszedł do Arimury. Popatrzył mu głęboko w oczy.
— Ryu, kocham cię — powiedział
pewnie. Nim mężczyzna zdążył zareagować Hasegawa przyciągnął go do siebie i
pocałował w usta. W geście tym zamknął wszystkie uczucia, które do niego żywił,
wszystko, co chciał mu przekazać, powiedzieć bez słów.
Na początku wokalista nie
wiedział, co ma robić. Był zbyt roztrzęsiony, smutny, odrobinę zdesperowany.
Śmierdział zawiedzionymi nadziejami na kilometr.
Ale po chwili się otrząsnął. Co mu
szkodzi? I tak jego „wielka miłość” go nie chce czemu by nie spróbować.
Odwzajemnił jego pocałunek i
pozwolił popchnąć się na łóżko.
Krew szumiała w mu w głowie, nie
wiedział, co się z nim dzieje. Nie zauważył nawet, kiedy Tadashi pozbawił go
koszulki i zszedł pocałunkami na jego tors.
Nie wiedział, co się dzieje, ale chciał
wykorzystać ten słodki moment niewiedzy do cna.
Przyjemny ciężar Tadashiego,
uwieszonego tuż nad jego ciałem, ciepło jego ciała, zapach perfum – to wszystko
otępiało jego zmysły.
Chyba nie potrafił przyznać przed
samym sobą, że coś jednak czuje.
Nie tak wielkiego jak do NIEGO,
ale coś podobnego pokroju.
Kiedy dłonie gitarzysty
powędrowały do jego paska od spodni, spojrzał mu głęboko w oczy. Widział w jego
ciemnych źrenicach jakieś cudownie rozkoszne iskierki. Czyżby był naprawdę
szczęśliwy?
Podniecił się. Tadashi mógł to
zauważyć.
Normalnie zalałby się chyba
rumieńcem i jak najszybciej uciekł, ale teraz właściwie było mu wszystko jedno.
Niech zrobi sobie z nim, co chce. I tak nie ma już ochoty żyć.
Po jakiejś chwili zorientował się,
że nie ma na sobie spodni, a gitarzysta dotyka go przez bokserki.
Kręciło mu się w głowie, było mu
cholernie gorąco i czuł, że chyba zaraz zwymiotuje.
— Ryu… — usłyszał mruknięcie
blondyna. — Ryu, słuchaj, muszę powiedzieć ci coś…
— Oh, zamknij się — warknął, oparł
dłonie na jego karku i przyciągnął do siebie.
Ich języki ocierały się o siebie w
namiętnym tańcu. Tadashi mocno obejmował wokalistę, a ten oplótł nogi wokół
ciała Hasegawy.
— Oh… —Tym razem jęknął Arimura,
gdy mężczyzna zsunął się pocałunkami na jego szyję i chyba zostawił tam kilka
malinek. Czuł się trochę jak jakaś trzeciorzędna dziwka, ale to nie miało teraz
znaczenia.
Co z tego, że wykorzystywał kogoś,
kto naprawdę go kochał.
Albo przynajmniej utrzymywał, że
kocha.
Pomógł mężczyźnie zrzucić z siebie
koszulę. Po chwili poczuł jak dłoń gitarzysty wsuwa się pod jego bokserki.
Ten popatrzył na niego pytająco,
jak gdyby oczekując przyzwolenia. Ryutaro nie odpowiedział, po prostu wpił się
w jego usta.
Jęknął, gdy dłoń blondyna zaczęła
się poruszać.
Jego oddech był coraz szybszy i
coraz bardziej urywany. Czuł się trochę, jakby właśnie ledwo co udało mu się
złapać autobus.
— Tadashi… — jęknął przeciągle.
— Wiem. — Odpowiedział mu
uśmiechem.
***
Obudził się dość późno. Usiadł na
łóżku, przeciągnął się i przetarł oczy.
— Ja pierdolę… Mój tyłek…
Przeklął siarczyście.
Nagle usłyszał dziwny dźwięk, coś
jakby burczenie. Spojrzał na poduszkę obok.
Telefon.
I do tego telefon Tadashiego.
Chciał go zignorować, ale
urządzenie nadal natrętnie wibrowało. Odblokował klawiaturę i spojrzał na
ekran.
Wlepił zaskoczony wzrok w
wyświetlacz.
WinterLover: wszystko jest okey
WinterLover: lecę na kolację
WinterLover: do później
YourOxygen: Do później. C:
—21.06.2014—
WinterLover: Kocham Cię, Ryu.
***
Tym razem oneshot dla przyjaciółki z okazji urodzin (znowu). Tym razem baaaardzo spóźniony. No cusz, tak to już jest z tymi leniwymi bambusami... I w sumie miałam coś jeszcze dopisać, ale tak jakoooś...
Chatowy styl pisania Ryutaro (WinterLovera) inspirowany tym mojego przyjaciela. A tytuł... W sumie na tytuł nie miałam pomysłu, ten był taki roboczy i przy nim jakoś zostałam. </3
I w sumie trochę się podłamałam. Nikt nie rozumie mojej twórczości. ;-; Tylko ja sama. Tragedija po prostu, tragedija.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz